środa, 14 marca 2012

o besserwisserstwie

Narodowe Centrum Kultury i Rada Języka Polskiego zabrały się za tak zwaną pozytywistyczną pracę u podstaw i rozpoczęły fejsbukową kampanię społeczną pod hasłem Ojczysty-dodaj do ulubionych. Generalnie chodzi o to aby - jak wieszcz Słowacki postulował -język [polski] giętki powiedział wszystko co pomyśli głowa i żeby nie być pawiem i papugą narodów. Zacna to wprawdzie intencja, która zapewne dołączy jednak do innych zacnych intencji, którymi jak mówią, piekło jest wybrukowane. Ojczysty bowiem czysty oj nigdy nie był i tym bardziej nie będzie w dobie tak zwanej kultury remiksu. Nie ma szans.
Według slawistów z Uniwersytetu w Oldenburgu, ponad 2,4 tysiące niemieckich słów przeniknęło przez lata do naszego języka polskiego. Owocem tychże badań jest słownik, który tu można sobie wirtualnie powertować. Jak się okazuje Niemcy [nas] biją - jak krzyczał w rozpaczy pewien niedoszły premier z Krakowa- także językowo. Sprawa wygląda podobnie z całą masą włoskich i francuskich makaronizmów i obecnie z wszechobecnym zalewem anglicyzmów.

Zrobiło się trochę mentorsko a przecież żadnym Bralczykiem ni Miodkiem nie jestem a wręcz przeciwnie. Wracając do wspomnianego słowniczka niemieckich slawistów, wpadło mi w oko słowo, które świetnie opisuje zjawisko coraz bardziej -mam wrażenie- powszechne w naszym cudnym kraju (choć nie tylko). Mowa tu o słowie besserwisser, czyli po prostu Mensch (człowiek) który wie lepiej.
Besserwisserstwo, dziwnie jakoś znalazło cieplarniane warunki rozwoju w kraju nadwiślańskim, gdzie coraz więcej ludzi wie lepiej. W wiedzeniu lepiej przodują oczywiście narodowe elity. A wśród nich zdecydowanie prowadzą politycy. O ile umiarkowane besserwisserstwo można jakoś znieść w przypadku polityków w słusznym wieku, z bagażem doświadczeń, o tyle w przypadku czołowego besserwissera prawicy Adama Hofmana przychodzi mi to z wielkim trudem. Wśród politycznych dinozaurów besserwisserstwa szczególną gorliwością i zawziętością w swoim wiedzeniu lepiej odznaczają się zwłaszcza dwie postacie: Antoni Macierewicz i jego alter ego [pozornie po drugiej stronie barykady] - Stefan Niesiołowski. Zarówno Antoni jak i Stefan są przekonani o swej nieomylności w każdej sprawie. Jak wiemy, Antoni jest ostatnio niekwestionowanym ekspertem od brzóz, Stefan natomiast od protestujących przeciwko ACTA idiotów.
Wiedzenie lepiej ma się też całkiem dobrze w świecie tak zwanych gwiazd, które - gdyby nie coś tam (wariant do wyboru)- byłyby jak Eric Clapton. Mowa tu oczywiście o niszczonym przez piratów Zbigniewie Hołdysie i jego opinii ws. ACTA. Zbigniew został niestety pierwszym internetowym męczennikiem besserwisserstwa w Polsce, gdyż za swoje wiedzenie lepiej został brutalnie, wirtualnie zlinczowany przez [o ironio] swoich fanów na fejsbuku. W sukurs Zbigniewowi przybył Jacek Bromski-też prześladowany artysta i prezes Stowarzyszenia kogoś tam. Ale rozważnie zrobił to gdy sprawa już przycichła więc męczennikiem raczej nie zostanie.
Przykład pięknego besserwisserstwa mnożą się w postępie wręcz geometrycznym. W bieżącym tygodniu zjawisko to rozkwitło w świecie tak zwanych filmowców. Okazuje się że producent filmu o kacu w Wawie, [nie widziałem niestety] poczuł się tak bardzo dotknięty recenzją Tomasza Raczka, że postanowił udowodnić mu w sądzie, że wie lepiej. Podobnie sprawa wygląda z filmem Big love [też niestety nie widziałem], którego reżyserka przed kamerami Filmweb tv wyrzuciła krytykowi face to face, że nie zrozumiał jej konwencji i subtelnych cytatów z nowej fali francuskiej i remiksów też nie zrozumiał. Bo postmodernizm i eklektyzm i pastisz i trawestacje przecież. Interpretacja zboczyła w złym kierunku, a w ogóle to ona wie lepiej bo jest po kulturoznawstwie i dodatkowo po reżyserii.
Zdaniem reżysera Andrzeja Żuławskiego*, mistrzami w wiedzeniu lepiej w Europie są Francuzi. O Francuzach bladego pojęcia nie mam, ale patrząc na ich "napoleonka" Sarkozy'ego a wcześniej na Chiraca, który kazał Polakom siedzieć cicho, [bo oni Francuzi wiedzą lepiej] można łatwo się z tym zgodzić. Moim zdaniem do liderów besserwisserstwa można dołączyć też ex aequo Anglików. Oni wiedzą przecież lepiej, że krany mają być dwa. Osobny do wrzątku i osobny do lodowatej wody. Wiedzą lepiej, że jeździć należy lewą stroną jezdni i jeszcze wiele innych rzeczy też wiedzą lepiej. Ale brytyjskie wiedzenie lepiej w postaci ich odwiecznego outsiderstwa zwanego dumnie splendid isolation nikogo już chyba nie dziwi i nie wzrusza.
Poziom tolerancji na wiedzenie lepiej jest dość elastyczny i dla niektórych może nawet ten wpis wydać się besserwisserski. Nic bardziej mylnego. Ja tak naprawdę to za bardzo nie wiem co o tym wszystkim myśleć.



Zobacz też:
Ile niemieckiego jest w polskim, Gazeta Wyborcza.
Ile włoskiego i francuskiego w naszej kulturze, Wojciech Grzegorek, Perspektywa Kulturalna.
*Andrzej Żuławski, Bilet miesięczny, Warszawa 2004.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz