niedziela, 22 stycznia 2012

hej kolęda, kolęda, czyli dlaczego ksiądz stasiu nie lubi agnieszki holland

Coraz bardziej rozumiem rozdrażnienie moich Rodziców, gdy jadąc od czasu do czasu z nimi samochodem, puszczam za głośno- w ich mniemaniu - muzykę. Pada wtedy sakramentalne: Przycisz to, bo nie słyszę własnych myśli. Okazuje się, że ja też już coraz rzadziej te swoje myśli słyszę, co skutkuje między innymi zmniejszającą się częstotliwością umieszczania wpisów na tymże blogu. Swoich myśli nie słyszę, bo słyszę głównie cudze myśli, a dzieje się tak wskutek przedawkowania bycia on-line, a także całej tej, ogólnie mówiąc, kultury. Brak słyszenia na co dzień własnych myśli, odbija się jednak, co jakiś czas nocną bezsennością, kiedy to mózg musi w końcu odreagować i włącza mu się tak zwana kreatywność w postaci strumienia tysiąca pięciuset myśli na minutę, że aż para uszami zaczyna lecieć.

Początek roku to w naszej katolickiej Polsce czas tak zwanej kolędy, czyli wizytacja osoby bardziej lub mniej duchownej w domostwach swojej parafii. O ile w dużych miastach tradycja ta zdaje się już chyba nieco słabnąć, o tyle na spokojnej wsi warmińskiej, gdzie dom mój rodzinny z dziada pradziada stoi, wciąż jeszcze ma się całkiem dobrze.
Przychodzi więc ta osoba bardziej lub mniej duchowna do tegoż domu- co wiem od nieco zażenowanych całą tą historią moich Rodziców- i po wykonaniu rutynowych czynności w postaci odklepania kolędy, pomachania miotełką itd. przechodzi do czynności bardziej już z tego świata.
Następuje w tym momencie rozliczenie i sprawozdanie finansowe: na kościół dali Państwo tyle i tyle, na kaplicę nic Państwo nie dali itp, itd. Jako że Rodzice moi są raczej osobami cierpliwymi i nie tak aspołecznymi jak ja, znoszą to wszystko ze stoickim spokojem. Czas płynie dalej i ksiądz Stanisław na rozładowanie atmosfery postanawia opowiedzieć anegdotkę o obyczajach seksualnych tak zwanych dzikich czyli- w jego mniemaniu- reprezentantów religii islamskiej. Pada w tym miejscu bardzo odkrywcza- jego zdaniem- historia o pokazywaniu po nocy poślubnej zakrwawionego prześcieradła zgromadzonej pod oknem gawiedzi, na dowód dziewictwa panny młodej. W przytoczonym przez niego przypadku prześcieradło nie było jednak dość zakrwawione, co wprawiło gawiedź w konsternację, poruszenie i święte oburzenie także na lekarza, który dał gwarancję, że krew będzie prima sort. Lekarz jednak gawiedzi powiedział by ta, miast się jego czepiać sprawdziła atrybuty młodego pana, co też ta uczyniła i wszystko się wyjaśniło. I bardziej tu podobno honor pana niż panny młodej ucierpiał.
Taką to przypowieścią uraczył ksiądz Stasiu Rodziców moich. Po czym, w toku tej intelektualnej rozmowy Ojciec mój postanowił opowiedzieć o książce, którą czytał parę dni temu, a była to książka W kanałach Lwowa Roberta Marshalla - na podstawie której Agnieszka Holland film swój niesamowity nakręciła. Ksiądz Stasiu jednak nie wydał się zainteresowany, gdyż uciął tą rozmowę zdaniem: Holland ? Ta Żydówka... ? Nie lubię jej... - czym wprowadził jeszcze większą konsternację i zażenowanie w domu moich lewicujących bardziej niż prawicujących i tą "żydowską" Gazetę Wyborczą czytających rodziców.
Tak to mniej więcej tegoroczna kolęda na spokojnej wsi warmińskiej wyglądała.
To be continued.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz